sobota, 11 maja 2013

1♥


One Direction dało właśnie ostatni świetny koncert w Londynie.Louis jakąś godzinę po zakończeniu imprezy,jak zwykle,wchodził na przygaszoną już scenę,jak zwykle z niej zeskoczył i przeszedł się wzdłuż bramek oddzielających ich od fanek.
"to takie dziwne..jeszcze chwilę temu ta hala tętniła życiem.szum i krzyki fanek..nasz śpiew..takie piękne.." myślał sobie widząc to,co działo się na koncercie.Potem wrócił po schodkach na scenę i dłuższą chwilę siedział po turecku na środku.To taki jego rytuał.Tego dnia nie było jednak jak zawsze..Po schodkach na czworaka weszła malutka,roczna dziewczynka w grubej czapce,z której wystawały czarne loczki,czarnych spodenkach i sweterku.Wesoło podreptała do chłopaka,usiadła mu na kolana i przytuliła się drobnymi rączkami.
-hej maleńka..-rozejrzała się po sali czy ktoś jej nie szuka.To takie banalne.. przecież przed chwilą chodził po sali i doskonale wiedział,że nikogo tu już nie ma.
-co ty tu sama robisz?-podniósł ją za bioderka a ona roześmiała się słodko i chwyciła za srebrny wisiorek na swojej szyi w kształcie napisu "Miley".
-cześć Miley.-uśmiechnął się a z jej koszulki wypadła karteczka
"Kimkolwiek jesteś-Miley jest Twoja. Chyba nie zostawisz małej dziewczynki w potrzebie..?"
-no jasne,że nie zostawię..-mruknął.Widać było,że dziecko było zaniedbane.Szatyn wstał i poszedł do garderoby.Dziewczynka jakoś od razu polubiła Tommo.Wpatrywała się w niego jak w obrazek.Gdy wszedł do garderoby akurat gładziła jego policzek ale gdy zobaczyła więcej ludzi zaraz się troszkę speszyła.
-zobaczcie..-położył kartkę na stoliku -weszła na scenę
Hazz przeczytał na głos wiadomość
-to mają być jakieś jaja?
-nie wiem..nie możemy jej zostawić,prawda?
-chyba żartujesz?zgłosimy ją na policję,wezmą ją do domu dziecka i tyle..
-do domu dziecka? serio chcesz zniszczyć jej resztę życia?
-Louis..jesteś gwiazdą muzyki Pop..nie niańką..ani żaden z nas.poza tym nie jesteś jej ojcem,nigdzie nie widzą matki..takie są procedury,nie zostawią ci jej bo ty tak chcesz.
-jeszcze zobaczymy.-mruknął-niech z nami zostanie chociaż na noc,rano wszystko załatwimy
-ech..dobra,ale rano idziesz na policję i zgłaszasz porzucenie dziecka-westchnął Liam a reszta tu przytaknęła.
-tak.wstąpmy do sklepu po jakąś pieluchę czy coś..i coś do jedzenia..
Miley już wyczuła,że zostaje.Klasnęła w rączki i się moocno przytuliła.Zafascynowana jazdą,gdy byli już w samochodzie,rozglądała się z każdej strony z otwartą buźką.Zayn się zaśmiał na ten widok.
-ale ona jest słoodka..tylko troszkę brudna,trzeba ją wykąpać..
Louis już się zaczął przywiązywać,co nie uszło uwadze Liama i Hazzy.W domu mała zaczęła się dziwnie krzywić i marszczyć nosek a Malik wybuchł śmiechem
-to kto rozbraja bombe? pfhahahhaa
-trzeba jej to zdjąć i wsadzić do wody.niech ktoś wszystko przygotuje w łazience..-Louis ostrożnie wziął ją do siebie.zaczął się mały dialog między Zaynem a Tomlinsonem bo reszta wolała się nie mieszać
-ale jaką ja mam zrobić wodę dziecku?ja się kąpię we wrzątku..Liam bierze zimny prysznic,Hazz ciepły..
-jakaś taka.nie za zimna i nie za gorąca..chyba..
Zayn zrobił face palma
-pomogłeś,Lou..serio..
-no ale ja nie wiem,nie siedziałem w wodzie z termometrem i notesikiem jak byłem mały..weź sprawdź w necie,tylko szybko
-Lou,kurwa,ściągnij jej tą pieluchę! wiesz,jak to zjeżdża?!-Hazz wydarł się aż z kuchni podczas gdy Zayn ze swoim I'phonem szedł do łazienki.Tommo zdjął z małej praktycznie wszystko i wyrzucił pampersa.Jak się okazało,miała małe siniaki na brzuszku,na co szatyn patrzył z przerażeniem.Zabrał ją do łazienki do Malika
-widziałeś to?
-Lou..jak miałem to widzieć,skoro miała koszulkę i sweterek?to miała nieciekawe życie..-Malik siedział z termometrem w wodzie-czyli możliwe,że była bita przez ojca,matka nie wiedziała co zrobić,więc ją podrzuciła.. tylko kto wpuszcza na koncert osobę z małym dzieckiem,ja się pytam?
-mała jest,mogła się sama wśliznąć między nogami..- Tommo włożył Miley do wanny a ta zaraz zaczęła uderzać o powierzchnię wody z dziecięcym śmiechem.
-a kartkę sama sobie napisała?Matka nie chce,albo nie może jej mieć,dlatego ją podrzuciła.Czyli jutro się nie zgłosi i ta mała kruszyna trafi do domu dziecka..
-fajna dziewczynka..-uśmiechnął się lekko.
-nie przywiązuj się Tommo, a wszystkie głupie pomysły od razu wyrzuć do kosza..
-ale ja bym chciał..kupię sobie własne mieszkanie i ją adoptuję.
-wow,wow,wooow.Zwolnij marchewkowcu.. wiesz,że nigdy się nie zgadzam z Loczkiem,bo ten jak coś powie to albo śmiech na sali albo gorzkie żale wersja poza kościelna.Ale dzisiaj akurat miał rację,ty śpiewasz..nie niańczysz cudze dzieci.
-nie mam zamiaru niszczyć jej życia.Byliśmy ostatnio w bidulu,widziałeś te wszystkie dzieci..jeśli mam szanse "uratować" jej dzieciństwo to,to zrobię..
-Lou,rozumiem..jesteś wrażliwy i ok..tylko za szybko się napalasz.żaden sąd przy zdrowych zmysłach nie da ci dziecka.Do tego trzeba mieć swoją "drugą połówkę" i nie mam na myśli czystej,choć może ty byś sędzię przykupił,haha..Sąd musi wiedzieć,że dziecko wychowuje się  pełnej rodzinie..a ty masz co najwyżej przyjaciółki,które mogłyby udawać twoją narzeczoną by wcisnąć kit sędziemu i..-zrobił poker face-proszę nie mów,że właśnie poddałem ci pomysł..
-dziękuję ci skarbie.-z wyszczerzem ucałował policzek kumpla
-spierdalaj.
-umyj ją,co?ja zadzwonię do Alex.-zaśmiał się i wyszedł z telefonem.
-Louuuuuis,nooo... i po co ja się odzywałem..-westchnął i delikatnie zabrał się za mycie małego ciałka.Lou,gdy zadzwonił,usłyszał dźwięk ich dzwonka do drzwi.Jak na zawołanie pojawiła się wiecznie uśmiechnięta Alex  w białym płaszczyku,intensywnie niebieskich rurkach i botkach na obcasie.
-czeeeeść Lusieeek.!Ja tylko na moment,oczka mnie bolą,mam dzisiaj sporo pracy,więc muszę pożyczyć twoje okularki.
-wejdź,mam sprawę.-wpuścił ją do środka,ucałował policzek i pomógł zdjął wierzchnie odzienie.
-no  czemu mnie to nie dziwi?przywitaj mnie choć raz "cześć Alex,wyglądasz na zmęczoną,chodź,zrobię ci kakałko,rozmasuję szyję" a nie "mam sprawę"-zaśmiała się dźwięcznie i w salonie pomachała obecnych chłopakom.- heeej.
-sieeema Alex!-wykrzyknęli chórem z cichym śmiechem.Lou zrobił jej kako i zabrał na górę do siebie.Rozmasowując jej szyję wyjaśniał całą sytuację
-podsumowując..znalazłeś na scenie małą dziewczynkę,chłopcy chcą,żebyś ją zgłosił na policji a ty z kolei chcesz ją zatrzymać a ja mam udawać przed sądem twoją bezpłodną narzeczoną,żebyś mógł być jej ojcem?
-właśnie tak.Zgodzisz się?-oparł głowę o jej ramię.
-prosisz córkę prawnika o oszukanie sądu,ubóstwiam twój tok myślenia..-poczochrała mu włosy z cichym śmiechem.- w sumie to ma sens,bo ja nie pracuję,całymi dniami siedzę w domu czyli nikt się nie przyczepi,że gdy jesteś na koncercie czy wywiadzie,dzieckiem zajmuje się ktoś obcy..
-jesteś wielka,uwielbiam cię.-przytulił się do niej mocno. Miley przydreptała się do nich na czworaka w pampersie  i z trudem wdrapała się na łóżko.Mocno przytuliła się do krótkowłosej dziewczyny i już zasypiała.
-jutro znajdziemy jakieś mieszkanie..zamieszkasz z nami nie?-mruknął cicho.
-no skoro mam dostać do niej prawa rodzicielskie..zresztą ma się wychować z dwiema osobami w domu.Tylko po co masz szukać i wydawać kasę,skoro możesz się wprowadzić do mnie?myślisz,że czemu tak często tu jestem?bo mój tatuś i mamusia kupili mi tak duże mieszkanie,że boję się tam sama chodzić.Z mojej "szafy" zrobimy pokoik dziecięcy,mam zjeżdżalnię i z tonę misiów,bo lubię się w nocy tulić.
-to dobrze.Jutro pojedziemy na policję a później do sądu.Chcę to załatwić jak najszybciej i bardzo ci dziękuję
-nie skażę jej na sierociniec.Ma ten sam błysk w oku,który ja ponoć miałam gdy byłam mała i wyrosłam na diablicę.Ta mała też taka będzie.
-jedyna normalna w tym domu..I będzie,tylko musi się do nas przyzwyczaić
-oj no.. oni po prostu myślą racjonalnie.Sam nie miałbyś najmniejszych szans na adopcję,bo nie masz stałej pracy tyko ciągle koncerty,wywiady,trasy.. a żadna dziewczyna o zdrowym umyśle nie zgodziłaby się udawać przed sądem bo jest ten strach,że się wyda i przekichane.. no ale kto powiedział,że ja jestem normalna?
-nikt.-zaśmiał się.Zabrał od niej Miley,gdy wyjaśniła mu,że musi napisać bratu magisterkę,podał jej okulary i odprowadził ją na dół.-jeszcze raz bardzo dziękuję.-ucałował ją w kącik ust.
-nie dziękuj,jeszcze nie masz córki.-założyła okulary i stanęła w lustrze zakładając płaszczyk -jak ja lubię wasze lustro.Zawsze wyglądam w nim zajebiście.
-nie tylko w nim.zawsze.-zaśmiał się cicho
-nie słodź,bo przytyję.haha.dobra,lecę.Zaraz.Tylko do Hazzy bo się obraża jak się z nim nie pożegnam.-już w szpileczkach wróciła do salonu,specjalnie do Stylesa. - pa skarbie,będę tęsknić.-zrobiła smutną minkę i wyciągnęła ręce
-nie zapomniałaś.-uśmiechnął się i ją przytulił.-śpij dobrze kochanie.
-tylko z tobą.Grzecznie  w nocy,chyba,że się znudzisz to znasz mój numer-ze śmiechem poczochrała mu loczki.Louis zawiózł ją do domu.

4 komentarze:

  1. Doczekałam się pierwszego rozdziału :-)
    Fajnie, ogólnie fajny pomysł na opowiadanie. Już nie mogę się doczekać nn! :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zostałaś nominowana do Libster Award. Gratuluje! <33
    Czekam na n.n :)

    OdpowiedzUsuń