Rano Miley obudziła się i rozejrzała po pokoju z niemałym
strachem.Tomlinson stał przy szafie i wybierał ciuchy na dziś,podśpiewując
jedną z piosenek,które słyszała wczoraj na koncercie.Dziewczynka wygrzebała się
spod kołdry i zeszła z łóżka.Z poczochranymi loczkami i smoczkiem podeszła do
niego na czworaka i przytuliła się do jego nóg.
-heeeej,cześć królewno.-Lou z uśmiechem wziął ją na ręce-
nie mamy cię w co ubrać,szykują się zakupy..-na jej nagie ciałko założył swoją
koszulkę i rajstopki,które zostawiła u nich kiedyś Lux.A mała wtuliła buźkę w
jego szyję i bawiła się z tyłu jego włosami.Tomlinson dziwnie się
czuł..miowolnie się uśmiechnął na bliskość dziwczynki.Poczuł kłucie w sercu i
już wiedział,że jej nie odda.
-Miley..a głodna panna jest? chcesz am?
-am..
-chodź,obudzimy resztę.-wszedł najpierw do pokoju blondyna i
nachylił małą do niego
-BU!-krzyknęła głośno i z chichotem a Horan zaraz się
zerwał.
-co?kto?ja nie śpię!
KOlejnym na liście był Zayn.Niebieskooka dziewczynką weszła
mu pod kołdrę i pociągnęła za włosy
-tylko nie włosy,nooo!-wyczuł ciało na sobie,więc zaczął je
łaskotać a mała próbowała odepchnąć jego dłonie z głośnym piskiem i
śmiechem.Tomlinson poszedł zrobić jej mleko i śniadanie a Zayn dalej powodował
jej śmiech.Trzy godziny później..ten śmiech ustał.W tym czasie Lou ją
nakarmił,uczesał w kucyka na środku główki a potem ubrał w nowe ciuszku.Potem z
Hazzą zabrali ją na policję,zgłosili znalezienie dziecka a mała w trybie
natychmiastowym została przejęta przez policjanta w celu odwiezienia jej do
domu dziecka.Miley na rękach mundurowego zaczęła płakać i się wyrywać..Wszystkie
jej działania nie poskutkowały,nie wróciła do Louisa,a chłopak miał łzy w
oczach.Kiedy jakaś policjantka zabierała ją dalej,mała spojrzała na Louisa z
wielkim strachem wymalowanym na twarzy i jeszcze głośniej się
rozpłakała.Przywiązała się do chłopaków,pierwszy raz ktoś o nią
zadbał.Tomlinson najpierw odwrócił twarz,nie mógł na to patrzeć bo z bólu aż
zaschło mu w gardle.Potem wyrwał się do niej,ale kolejny facet w
mundurze zatorował mu drogę tak długo,aż jego koleżanka nie zniknęła z
dzieckiem w samochodzie i odjechała w nieznanym kierunku.Następnego dnia Lou z
Alex wybrali się do sądu jako para i złożyli sprawę,która miała się odbyć za
tydzień.Jak to się dzieje w przypadku spraw sądowych,tydzień zamienił się w
miesiąc.Tymczasem już po tygodniu Miley nie była tą samą dziewczynką.łagodnie
mówiąc,nie była ulubienicą opiekunek sierocińca.W swoim pokoju,co Alex
nazwałaby małą szafką na buty letnie,chowała się po kątach,była blada i o dziwo
miała zawsze szczelnie przykryte materiałem rączki.Bała się własnego
cienia,cały czas w tych samych ciuszkach od Louisa,czy było ciepło czy
zimno.Przewijanie w jej przypadku też było rzadkością..Ostatecznie sprawa
dobiegła końca prawie pół roku później.Alex i Lou dostali prawa do małej.Z
adwokatem pojechali do bidula i znaleźli kruszynę w kącie swoijego
"pokoiku".Brudna,blada,strasznie chuda i zapewne odwodniona.Gdy
zobaczyła Louisa,przestała płakać i poraczkowała do niego wolno.Nie była
nauczona chodzić,więc mimo 17-ego miesiąca życia wciąż raczkowała.Tomlinson
chwycił ją mocno w ramiona,przerażony jej stanem.
-zabieramy cię stąd królewno.-szepnął jej na uszko i otulił
swoją bluzą.Miley rozpłakała się znów,mocno,ale to naprawdę mocno wtulona.
-to jest..pokój?moje letnie buty mają dwa razy więcej
miejsca..Przepraszam,wie pan,gdzie tu jest dyrekcja?-Alex spytała adwokata i
chwyciła Lou za rękę.
-Prosto i w lewo.
Dziewczyna pociągnęła za sobą dwójkę i jak burza wparowała
do gabinetu
-dzień dobry,Alex () ,chciałabym porozmawiac o warunkach
życia dzieci w tym budynku i proszę odmówić a poproszę w mniej wyrafinowany
sposób.
Kobieta za biórkiem zdjęła okulary i odłożyła długopis.
-słucham?
-ludzie płacą na was podatki,wspierają akcjami a wy co?jak
to dziecko wygląda?brudne,blade,chude,pobite,odwodnine,wszystiego się boi a
jest tu kilka miesięcy do cholery!Te klitki wy nazywacie pokojem?śmiech na
sali,widziałam większe szafy!co wy robicie z tą kasą?i kto tu jest
zatrudniony,opiekunki palą przy dzieciach,krzyczą,szarpią i Bóg wie co jeszcze!
-prosze pani..dziewczynka nie chciała jeść,pić.Nie będziemy
zmuszać,mamy dziesiątki innych dzieci,które chcą.Chowała się i wogóle.Proszę
już wyjść.
-wyjść?dobrze,wyjdę, bo dyskutować nie będę.Dyskutowałam dwa
lata temu.tak,tak..pyskata 17-latka to cała ja.Dzisiaj jestem matką tej
kruszyny.A bita i szarpana też chciała być?!-podwinęła bluzkę ukazując
siniaki,rany i zadrapania na małym ciele.-wyrażę się krótko i na
temat.Zostawiam tu mały prezent,wrócę za miesiąc.Jeśli dowiem się,że warunki
nie uległy zmianie lub choćby najmniejszy pierwiastek z tego zostanie użyty w
innych celach to my sobie inaczej porozmawiamy i już ci to
obiecuję.-usiadła,wyjęła z torebki książeczkę czekową,wypisała jeden na 100
tysięcy dolarów,podpisała,położyła jej przed nos i wyszła z trzaskiem
drzwi.Miey zasnęła,pierwszy raz od miesiąca,spokojnie w ramionach Lou.Była cała
roztrzęsiona.Tommo złapał Alex za dłoń i pojechali do ich domu
-dzieci,które nie potrafią mowić,mają tam przesrane.Każdy
robi z nimi co chce.Nie zaskoczył mnie jej widok,już widziałam takie
dzieci..dlatego to w sądzie odbyło się tak "szybko",normalnie
czekalibyśmy o wiele więcej..-odezwała się po chwili jazdy patrząc w okno.
-patologia na kółkach.Jak ją znalazłem,to była w lepszym
stanie..-przerzucił bieg i wrócił dłonią na jej udo.
-nie chciała jeść i pić.Jak jej dawali jakieś zimne gówno i
jeszcze pewnie sama miała jeść to się jej nie dziwię.i sińce na
nadgarstkach..
-pół roku nie przebrana..myli ją w ogóle??zmieniali
pieluchę?
-żartujesz?nie płacą rachunków,wody mają tyle,że te dzieci
sobie ręce umyją,jeszcze w zimnej..pieluchę jej zmienili..może 2-4
razy?przecież pamersy są drogie a dyrektorka jeździ mercedesem klasy B.
Pokręcili oboje głową i szatyn zaparkował przed
domem..willą.Tam mieli już wszystko przygotowane,pokoik,dużo zabawek,pieluch i
ubranek.
Ahh, jejku dobrze, że wszystko się jakoś układa :D
OdpowiedzUsuńCzekam nn i pozdrawiam :*
Ten tekst z włosami Zayna, haha xd.
OdpowiedzUsuńMatko, masakryczna akcja z tymi dziećmi. Jak można dopuścić do takiego stanu. Dobrze, że na razie coś wraca na porządek dzienny. Jak można zaniedbać dziecko ?! Jak ?!
Na pieluchy ich nie stać, a dyrektorka Mercedesm jeździ - no nic tylko zabić takich ludzi. -,-
Podoba mi się :). Akcja cały czas jest, więc Jupi ^^.
Czekam na trójkę i dalsze wydarzenia ; p
Pozdrawiam.
Isiia.
Super rozdział i nie mogę doczekać się następnego.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie piszesz :D nie mogę doczekać się następnego rozdziału :D Zapraszam na mój blog :) http://youdonotgobackto.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńJej...świetne opowiadanie ♥
OdpowiedzUsuń